Tego autora nie da się nie znać. Nawet jeśli nie przeczytałeś nigdy ani jednej jego książki, to z pewnością kojarzysz samego autora, albo takie pozycje, jak „Weronika postanawia umrzeć”, albo „11 minut”. Nowa książka tego autora okazuje się jednak być trochę inna od poprzednich. Mniej w niej jest tego, co tak charakterystyczne dla Coelho, mianowicie magii, religii, mnóstwa alegorii. Zastąpił on je zwyczajną powieścią obyczajową, jednak w jego wydaniu nadal jest to kwintesencja cudownej prozy, po przeczytaniu której masz wrażenie, że dostałeś obuchem w głowę. Tematyka niby banalna. Kobieta po trzydziestce, która ma wszystko, oprócz szczęścia. Nie jest zadowolona ze swojego życia, więc szuka czegoś, co podniesie jej poziom adrenaliny we krwi. Znajduję to w tytułowej zdradzie. Cała książka jest właśnie o tym, o zdradzie, Coelho przybliża ten problem, pytając o przyczyny, emocje takie jak obawa, poczucie winy, stawianie na szali swojego przyszłego życia. Krytycy komentują, że w książce było za mało dramatyzmu. Powieść się odrealniona, nierzeczywista. Pozytywami jest to, że książka  całości skłania do refleksji. Przede wszystkim nad tym, co w życiu posiadamy i czy to doceniamy. Czy poszukujemy w życiu podniet i w końcu – czy kobiety po trzydziestce przechodzą kryzys wieku średniego? Książka, która pochłania się jednym tchem, ale nad którą też czasami warto się zatrzymać i pomyśleć. Nad swoim życiem, nad priorytetami i nad tym, co tak naprawdę dla niego jest najważniejsze i najistotniejsze.