O tej książce wszędzie jest głośno. Tym bardziej teraz, kiedy pojawił się trailer do filmu, którego premiera będzie miała miejsce w Walentynki 2015 roku. To książka, która praktycznie podzieliła społeczeństwo, na tych, którzy ją kochają i na tych, którzy jej nienawidzą. Wzbudza tyle sprzecznych emocji, bo sama jest nimi naładowana po brzegi. Nawet najwięksi bibliofile zastanawiają się, dlaczego ją pochłonęli tak szybko, bo przecież to gniot totalny. Napisany kiepskim językiem, którym poszczycić się może tylko naiwna nastolatka albo fanka Sagi „Zmierzch”. Faktem jest jednak to, że większość osób, które zaczynają ją czytać, brną przez wszystkie trzy tomy, nieprzerwanie, bo książka ta, mimo wielu, wielu wad, hipnotyzuje, uzależnia. Dlaczego? Czy dlatego, że aż skrzy na każdej stronie od seksu i erotyki? A może dlatego, że pokazuje coś, czego większość ludzi nie zna, a co jest na dobrą sprawę bardzo ciekawe. Książka E.L. James nie stała się bestsellerem od tak, po prostu. Ma w sobie coś, co przyciąga całą rzeszę ludzi, którzy łakną w swoim życiu emocji takich, jakich zaznaje główna bohaterka, czyli Anasiasia Steele. I mimo, że dziewczyna czasami jest niezwykle irytująca, to na dobrą sprawę, chyba większość kobiet chciałaby się znaleźć na jej miejscu. I to nie dlatego, że jej związek z Christianem Greyem bywa perwersyjny. Nie. Dlatego, że panna Steele przeżywa tyle emocji, tyle wrażeń, że niejedna gospodyni domowa, czy pracownica korporacji jej tego zazdrości. Nie da się ukryć, że wielu z nas brakuje w życiu tego dreszczyka, tych emocji, które targają młodą Anastasią.