Django-soundtrack

Quentin Tarantino to niezwykły twórca, który złotymi literami zapisał się w historii światowej kinematografii. W zeszłym roku po raz kolejny potwierdził swój kunszt reżyserski, wypuszczając do kina wspaniały western "Django Unchained" z Jamie Foxxem w roli tytułowej. Quentin Tarantino jest jednak twórcą kompletnym i nie poprzestaje tylko na pisaniu scenariuszy, dialogów oraz reżyserowaniu swoich filmów. Popularny reżyser zajmuje się również doborem i wydźwiękiem ścieżki muzycznej swoich obrazów i w przypadku "Django" właśnie po raz kolejny zadbał o to, byśmy dostali w swoje ręce kolejną wspaniałą, muzyczną kolekcję. Jak sam Tarantino napisał w książeczce dołączanej do płyty z muzyką: "Użyłem winyli, których słucham od wielu lat - razem ze wszystkimi trzaskami i niedoskonałościami. Zachowałem nawet dźwięk igły, ponieważ chciałem, by ludzie mieli podobne do moich odczucia przy słuchaniu soundtracku". Quentin Tarantino ze spokojem może odtrąbić kolejny sukces, bowiem po raz kolejny przeszedł samego siebie. Ścieżka dźwiękowa do jego najnowszego filmu to blisko godzina naprawdę doskonałej muzyki, która wyśmienicie sprawdza się zarówno w samym filmie, jak i słuchana osobno, jako muzyczna uczta. Czy w nowym soundtracku od Tarantino można doszukać się jakichkolwiek wad? Oczywiście, przyczepić się zawsze można, jak choćby do tego, że brak na nim utworów, które wybitnie kojarzyłyby się z jakąś konkretną sceną - tak jak na przykład kawałek "Stuck In The Middle With You" z "Wściekłych psów, "Twisted Nerve" z "Kill Billa" albo niezapomniane "Girl You'll Be A Woman Soon" z tańczącą w "Pulp Fiction" Umą Thurman. Nie jest to oczywiście jakiś ogromny mankament, szkoda jednak, że do kolekcji "kultowych scen" nie dojdzie nam nowy eksponat. Jedno można powiedzieć z całą pewnością - to kolejna płyta, którą zdecydowanie warto mieć w swojej kolekcji, a Quentin Tarantino, po niewielkim poślizgu przy "Bękartach wojny" czy "Death Proof" wraca do wyśmienitej formy, do której zdążył nas już przyzwyczaić.