Najbardziej popularnym serwisem społecznościowym jest facebook. Chociaż media co jakiś czas donoszą o młodych ludziach, którzy rezygnują z tego typu portali, pozostają one jednak nadal ważnym narzędziem informacji i reklamy. Chociaż rzeczywiście część osób rezygnuje z facebooka, który niekiedy jest uważany za narzędzie inwigilacji i za serwis nie szanujący prywatności użytkowników (choćby zapis w regulaminie mówiący o możliwości wykorzystania zdjęć użytkownika w reklamie bez jego zgody) to jednak wiele osób zakłada konta nie po to, by podawać jakiekolwiek prawdziwe dane, lecz by móc przeglądać wszelkie możliwe informacje w jednym miejscu. Dlatego chociaż wieszczy się szybki upadek facebooka, on nadal trzyma się w miarę mocno. Ponadto powstają serwisy podobne do niego, jak na przykład Google+. Jeśli ktoś rezygnuje z konta facebook (co niestety nie jest zbyt proste, łatwe jest jedynie zablokowanie konta, całkowite jego wykasowanie jest możliwe tylko z poziomu moderatora, co może wydłużyć procedurę) zazwyczaj przenosi się na twittera. Chociaż ten portal istnieje od dawna, tera jeszcze bardziej zyskuje na popularności. Być może sukcesu należy upatrywać w jego całkowitej mobilności. Chociaż facebook i Google+ również są dostępne na smartfonach, to jednak daleko im do tak szybkiego ładowania jak w przypadku twittera. Poza tym twitter wymusza skrótowość informacji, co jest ważne dla osób, które wszędzie się śpieszą. Korzystając z jakiegokolwiek serwisu społecznościowego lepiej nie podawać zbyt wielu prywatnych danych. Absolutnie zaś nie należy podawać swojego adresu. Chociaż można dowolnie przestawiać ustawienia widoczności konta, to jednak należy mieć na uwadze hackerów, którzy chętnie sięgają po słabo zabezpieczone dane. Czasem w celu kradzieży, czasem w celu udostępnienia firmom reklamowym. Wiele osób o tym zapomina. Przebywając na portalu należy także uważać na tak zwane „farmy like’ów”. Ktoś, bazując na atrakcyjnym wydarzeniu zakłada stronę na portalu społecznościowym o atrakcyjnym tytule. Niekiedy robią to spece od marketingu. Strona zmienia nazwę i okazuje się, że zamiast wydarzenia polubiliśmy coś zupełnie innego. W innym przypadku strona wraz z osobami „lubiącymi” zostaje sprzedana jakiejś firmie. Oczywiście zarabia na tym tylko osoba sprzedająca.